Niebezpieczny koncept posiadania wyboru

Co kilka lat zbiorowość ludzka w centralnym obszarze części kontynentu europejskiego daje się uwieść populistycznym wymysłom. Tak trzeba nazwać bajki w które chcemy wierzyć - że demokracja to wybór. Że jednostka ma wpływ na całość. Gdy z jednej strony obśmiewamy efekt motyla - z drugiej karmimy mit o republice wolnych wyborów ludzkich. Z jednej strony mówimy - stadność, z drugiej budujemy piedestał indywidualizmu. Jak to do cholery ma działać!? 

Odpowiedź jest prosta i dosyć oczywista, przynosi ją chłodne krytyczne myślenie, statystyka, łączenie zdarzeń i ekonomia myśli. Odpowiedź brzmi: to nie działa do cholery.

Jeżeli jestem owieczką, która nie chce ani w lewo, ani w prawo, a która chce prosto, albo  chce postać i popatrzeć - to czy mogę? Teoretycznie? Praktycznie? Co wtedy i co dalej? 

Zastanówmy się nad  scenariuszami, tymi możliwymi, o drzewie decyzyjnym i najbardziej możliwych drogach kolejnych zdarzeń. Ale uprzedzam - bez myślenia życzeniowego, co byśmy chcieli żeby było, dobrze?

Koncept głosowania na coś, idea wolnego wyboru: kto będzie propagować, a kto hamować, gdzie te siły się znoszą na wzajem, a gdzie tworzy się punkt przewagi? Jeszcze głosujesz sam, czy już poznajesz kto mówi Ci to "idź i zmień". Niczego nie zmieniamy. To nadal jest wybór Pepsi czy Cola. Co poczujesz? Gazowany smak legalnego  narkotyku którym jest "czysty cukier", który jest nam podstawiany pod nos z czystej chciwości, a nie żeby było nam lepiej. Jeżeli jesteś pewny, że jest inaczej - napisz jeżeli mnie choć trochę lubisz i przekonaj, że jest inaczej.

Nie pisz mi tylko zdartych, gotowych opinii, że "to nie małżeństwo, a podwózka do lepszego świata - nie musi być idealna, musi jedynie być w dobrym kierunku". Gorzej bzdury nie znam niż ten kompromis. 

Nie ma wolnych wyborów i nie chodzi mi że ktoś weźmie głosy i je sobie poprawi i przekręci wynik. Chodzi mi o manipulowanie stadem, zachęcanie do skoku w przepaść i  zmuszenie do zbiorowej deklaracji, że wszystkie owce chciały rzucić się z tego stromistego klifu by się roztrzaskać o skały.

O deklarację dobrowolnego aktu uwięzienia w społecznym kontrakcie, jakoby nie był to jedynie akt braku pretensji za to będzie, jakie realne decyzje ktoś ZA NAS podejmuje, jakiego pastucha elektrycznego wobec nas użyje, ile i jakie osobniki trzeba wyrżnąć dla mięsa, ile ogolić z wełny i jak często.

Dlatego większej anarchii niż demokracja nie znam, a lubię porządek, symetrię, prosty sens ponad świeckie gusła, ciszę zamiast próby tego, kto głośniej potrafi krzyczeć. 

Problemem nie są strony konfliktu, lecz SYSTEM. Jak wtedy gdy masz ochotę leżeć na brzegu morza, ale musisz wykupić czas na leżaku. Mówią Ci, że to cena porządku na tej plaży, pozamiatanych chodników po których przynoszą Ci drinki z palemką, słodkiej wody w prysznicu i czystej przebieralni... ale czy Ty na pewno tego wszystkiego potrzebujesz?

Widziałem już każdy cyrk, każdą zmianę dyrektora cyrku i trupy aktorskiej. Ty ciągle przychodzisz na występ i mówisz, że demokracja jest do kitu, ale nic lepszego jeszcze nikt nie wymyślił. Ja mówię - przestań - w -  to - wierzyć.




Komentarze

Popularne posty