Przypadek czy instynkt?

       Haha, dzień przed rozpętaniem burzy sezonu ogórkowego pt. Finał IX Wielkiego Konkursu Fotograficznego NG ( http://www.national-geographic.pl/artykuly/pokaz/final-9-wielkiego-konkursu-fotograficznego/ ), poruszyłem nieco przypadkiem temat... Wcale ciekawe, że wyróżnienie w kategorii Fotoreportaż  ("zostać stewardesą") wywołało zdecydowanie większy szum niż prace które tak na prawdę wygrały. 

      To nawet zabawne - Zawodowcy i "zawodowcy" wylewają łzy, że źle, że ani technicznie, ani warsztatowo, że "jak Jury mogło coś takiego wyróżnić"... a mi wydaje się, że czuję co chciano tym wyróżnieniem powiedzieć.

      Sprawy mają się tak: profesjonalny sprzęt fotograficzny to wydatek minimum 10-30 tyś. PLN - minimum,  bo wiadomo, że ograniczeniem jest jedynie fantazja. Cyfryzacja fotografii otworzyła ją dla każdego, ale w ten brutalny finansowy sposób zaczarowany krąg pozostaje zamknięty, elitarny. Czy jest w tym głębsza filozofia niż pieniądze? Nie. 

        Jest w tym wielka mądrość, choć to tylko drobny gest nie grand prix. Ojcowie fotografii reporterskiej na pewno byliby zgodni, że zdjęcie nadal robi człowiek i to wyróżnienie, w tym konkretnym momencie historii świata - ma sens.

      Estetycznie - oczwywiście możnaby się spierać - to nawet nie hipotetycznie, a rzeczywiście dzieję się. Kiedy wielkie nazwiska, uznane autorytety (czyli coś, co w dzisiejszych czasach uległo czemuś na kształt biodegradacji, szczególnie w świecie laickim, świeckim, a szkoda...) mówią "zaraz chwileczkę, najpierw popatrz i spróbuj zrozumieć" - warto posłuchać. Dzisiejszy świat korporacyjnych menagerów, specjalistów od wyważania otwartych drzwi umiłowanych we własnej demagogii to nie jest wszystko. Są też ludzie cisi i niepozorni na zewnątrz, a pełni głębi w środku. Kto wygrywa - wiadomo... Tak fotografia staje się przyczynkiem, by spojrzeć na świat nieco bardziej krytycznie, że mainstream jest tylko - fragmentem widzialnego promieniowania zwanego światłem - gdyby to ująć bardziej impresjonistycznie.

     Zatrzymajmy się na starych zdjęciach, niech to będą te, wielkich mistrzów z samych początków - wiele z nich poprzez techniczne właściwości urządzeń notujących odbicia zastanych scen z życia  - byłoby dziś przyczynkiem do frustracji - że ostrość obiektywu słaba, że coś poruszone, że rozpiętość tonalna zbyt wąska, a gdyby jeszcze wszystkie miały być kolorowe - o zgrozo, katastrofa murowana. Technika sprawiła, że oglądanie zdjęć - pocztówek - stało się czymś nie zwykle higienicznym, wręcz jałowym - mimo że tematy są coraz bardziej okrutne, transgresywne. Nieskazitelna śmierć i rozkład, nieskazitelna bieda i cierpienie, bezzapachowa inność, bezdotykowa dewiacja. Trochę jak opakować popularne burgery w kartonowe, idealne, jednakowe pudełka - to się z resztą dzieje.

    Ot, garść popołudniowych refleksji. Tadam.:)

Komentarze

Popularne posty