Nie ciąć - kamień.

       Pozostajemy w tematyce sportów motorowych. Tym razem Nikodem wybrał się na coś co zna i lubi od dziecka. Nie byłby jednakże sobą, gdyby zwyczajnie pojechał popatrzeć...

       Ludowe porzekadło głosi "rajdy-srajdy, jeżdżą i jeżdżą" i coś w tym jest. Obserwując trochę z boku i bez emocjonalnego zaangażowania - kiedyś było lepiej, sponsorzy szastali pieniędzmi, dokonywał się technologiczny skok, atmosfera rywalizacji była bardziej beztroska, bo wolniejsza od myślenia o gospodarczym kryzysie. W Kraju, gdzie każdy użytkownik samochodu ma fantazję i umiejętności doświadczonego mistrza kierownicy (a co najmniej -"mistrza prostej"), Rajdy przyciągają ( z wyjątkami) złe towarzystwo, w proporcji w której świadomych kibiców, szanujących wszystkie aspekty tego wydarzenia jest  niewielu. 

     Paradoksalnie - im większe nazwiska przyciąga ten sport - tym jest z kibicującymi gorzej. Może przemiana pokoleń coś przyniesie dobrego? Nie wiem. Wiem natomiast co jest pięknego w Rajdach, dla mnie. Kiedy oglądam zdjęcia, doceniam mozolny i nieco przypadkowy proces w którym powstają. Ale przede wszystkim fascynuje mnie odwaga i wiara Kierowców i Pilotów. Widzę czyste piękno maszyn, które pędząc - myślą elektronicznymi układami, czują - systemami hydraulicznymi, oddychają - mieszaniną gotującego się paliwa i powietrza rozrywając z imponującym hukiem pokonywaną przestrzeń przed i za sobą. Na moment widzę cyborgi, złączonych ludzi i maszyny, w szalonym, pulsującym, ociekającym błotem spod kół tańcu z prawami starej dobrej fizyki, która mówi studentom pierwszego roku, że nie ma czegoś takiego jak "kontrolowany poślizg".








Komentarze

Popularne posty