Nieznana zawartość

Może się czasem wydawać, że ustatkowane życie to lot na pewnej ustalonej wysokości i ze stałą prędkością. Odporni na turbulencje i ponad chmurami, które przysłaniają ziemię tracimy z oczu - prawdę. Tracimy w uogólnieniach, z przekonań, przekory...

 Gdzieś koło czterdziestki zaczynasz dostrzegać, że nie ma już twarzy ktorej byś już nie widział. Czy to ktoś młody czy stary, lokalny czy z drugiego krańca świata - jakbyś patrzył na niespokrewnione kopie-klony osób które znałeś, z którymi chodzileś do szkoły, mijałeś w korytarzu, na ulicy, z którymi bawiłeś się, bywałeś na koloniach i obozach, wycieczkach, z którymi pracowałeś, mijałeś w windzie, parkingu, sklepie, tysiącach sklepów, w szpitalach, przychodniach, aptekach, barach, siłowniach, placach. Ilość kombinacji typów twarzy i sylwetek jest ogromna, acz skończona - a każda pojedyncza interakcja, nawet nieuświadomiona musi zostawiać w nas  jakiś ślad. I o ile nie jest to niechęć, uprzedzenie to dobrze, to okey.

Jednostajny, monotonny hałas pędu powietrza i silników może w końcu znieczulić na "cały ten cyrk" gdy tak naprawdę głęboko poczujemy to co wiemy - dokąd lecimy i - że już nikt nas nie ukoi. Że wszystko to tylko chwile. Nie ważne ile byśmy zrobili - one muszą minąć i - mijać. I nie można żadnej żałować, ani skomleć o jej powrót. Nigdy. 

Chodząc w góry, z coraz gorszym zdrowiem - mam taki krótki moment że jestem znów "u siebie". Wtedy wraca we mnie życie jako ta ciekawość, chęć, nieznana zawartość.

Komentarze

Popularne posty